Burmistrz Piaseczna Zdzisław Lis - Piaseczno.eu

Piaseczyńska cenzura w mediach ?

Tekst polemiczny, który, za chwilę Państwo przeczytają, prawie miesiąc temu został wysłany do „Przeglądu Piaseczyńskiego” jako moja reakcja na treści zawarte w artykule noszącym tytuł „Zwierzę polityczne”. Wspomniana rozmowa miała formę wywiadu i obie strony zachłystywały się pozytywami płynącymi z upolitycznienia lokalnych struktur samorządowych w Piasecznie (Przegląd Piaseczyński” z 4 marca br.) Jednakże moje ad vocem, pomimo wstępnych ustaleń z redaktor naczelną nie trafiło na łamy tego pisma, podobno z uwagi na obszerność.
Korzystając więc z uprzejmości portalu Józefosław24 pragnę zadać Szanownej Cenzurze z tejże gazety, dwa niepolityczne pytania: Dlaczego nie zostałem poinformowany przez panią Agnieszkę Piechowską, do której adresowałem pismo, że nie jest zainteresowana tekstem (dobra szkoła dziennikarska podpowiada taką praktykę), oraz po co nawołuje się w Tygodniku do współredagowania pisma, jeżeli wypowiedzi czytelników są lekceważone? Po tym incydencie, ja z kolei apeluję o wykazanie rezerwy w ewentualnych kontaktach z „Przeglądem Piaseczyńskim”, bo nie warto narażać się na nonszalancję redaktorów. A oto mój tekst z nieznacznymi zmianami:

Folwark zwierzęcy, czy samorząd?

Uffff…tąpnęło również w piaseczyńskiej organizacji skupiającej lokalnych przedstawicieli „czołowej siły narodu”. Po serii afer na szczytach miłościwie nam panujących „platformersów”, którzy siebie stawiając za wzór zawsze głośno wielbili wysokie standardy moralne w uprawianiu polityki, po skandalach podatkowych, podsłuchowych z dzikim krajem w tle i tajemniczym zegarkiem „spoconej dziewczynki”, niektórzy przyjaciele królika i sowy osiągnęli kolejny etap kompromitacji. Powyższe, złośliwe zdanie może sugerować, że jego autor, czyli ja, jest sympatykiem jedynie słusznej opcji, która na własne życzenie od lat znajduje się w opozycji i jest świętsza od papieża. Zdecydowanie nie. Pomimo mojego krytycyzmu dalej jestem zwolennikiem społeczeństwa obywatelskiego i zasad, które powinny mu przyświecać. Dlatego ubolewam i ronię łzy nad upadkiem moralności w ugrupowaniu, które niegdyś było szeroko otwarte na świat. Ale zostawmy wielką politykę z boku i tych wszystkich na górze, których jedynym celem jest prześciganie się w marszu do stacji telewizyjnych i pławienie się tam w sosie głoszonych półprawd.

W poszukiwaniu odnowy moralnej udajmy się do Piaseczna. „Wsi spokojna, wsi wesoła” – chciałoby się zawołać za Janem z Czarnolasu, ale nie można, bo ani nie jest spokojna ani wesoła, ale za to, wzorem harcowników z Wysokiej Izby, mocno upolityczniona. Otóż uważam, że ani radni z gminy ani też ze starostwa nie powinni zajmować się polityką, bo, parafrazując poezję mistrza Ildefonsa każdy widzi, że TU są ważniejsze sprawy do rozwiązania i że „piecyk dymi”, a Polacy nic z tym nie robią, tylko grają Szopena. Panowie – w terenie, w odmienności od parlamentu jest ciężka robota i na granie, czy też gierki nie powinno być czasu, ani przyzwolenia wyborców. Z przykrością stwierdzam, że chyba coś wam się mocno pozajączkowało w łepetynach. Co prawda w Piasecznie to tylko nędzna imitacja serialu wystawianego na Wiejskiej, ale niestety równie niebezpieczna w swych konsekwencjach, czego egzemplifikacją może być przypadek odnotowany ostatnio przez CBA.

Otóż kilkadziesiąt dni temu, ale jeszcze przed lokalną aferą łapówkarską, sięgnąłem po miejscowy „Przegląd Piaseczyński” z 4. marca br. i co tam zobaczyłem? Na pierwszej stronie apologia, no może tylko akceptacja lokalnej polityki na szczeblu samorządowym, wyartykułowana przez burmistrza Zdzisława Lisa. Człowieka szanuję za spokój i rozwagę, a nawet (mówiąc nieco patetycznie), za zaangażowanie w działania prorozwojowe mojej małej ojczyzny, ale „polityki” wybaczyć mu nie potrafię. Wystarczy przeczytać Konstytucję naszego kraju, by dowiedzieć się, że społeczeństwo obywatelskie, to takie, w którym do minimum ograniczana jest ingerencja władzy politycznej w życie obywateli oraz, upraszczając, że to obywatele są suwerenami, a nie koterie polityczne. Koniec i kropka. Tak powinno być. Na pytanie dziennikarza, czy tak jest i czy polityka potrzebna jest w samorządzie, otrzymujemy zdumiewającą ale jednoznaczną odpowiedź, że tak i że jest to „działanie sprowadzające się do zawierania kompromisów”. Po co to politykierstwo między partiami na szczeblu gminy? – pytam.

Kompromisy powinno się wspólnie wypracowywać, korzystając z potencjału intelektualnego i mądrości wszystkich radnych. Rozumiem, że łatwiej zawiera się je przy poparciu członków własnej partii; że przyjemniej jest rządzić mając u boku grono oddanych klakierów, ale konsekwencją tych wszystkich manewrów są długi polityczne, które trzeba spłacać. W tym także mnożenie niepotrzebnie wysokopłatnych etatów dla „zasłużonych” funkcjonariuszy, a to stanowi kosztowne obciążenie dla gminy, gdyż nie po to toczy się boje o większe wpływy finansowe z podatków, aby je potem trwonić na zobowiązania polityczne. Czy o taką współpracę w samorządzie gminnym powinno nam chodzić?

Pan, panie Burmistrzu, wcale nie jest wyrafinowanym „zwierzęciem politycznym”, a prostodusznym zakładnikiem narażonym na różnorakie naciski swojego zaplecza, skonstruowanego niestety dokładnie wg wzorców orwellowskich. Został Pan wybrany w wyborach bezpośrednich i dysponuje mocnym mandatem społecznym. A może warto by było w czasie drugiej kadencji, biorąc to wszystko pod uwagę, uodpornić się nieco na podszepty własnych radnych i tych z koalicji? Może warto by było ograniczyć nieco wpływy towarzyszy partyjnych, którzy pięknie mówią, są sympatyczni, wykształceni i kulturalni, ale też i bezwzględni, gdyż tonąc pociągną za sobą każdego. Marzy mi się w samorządach władza ukonstytuowana nie na zasadzie klucza partyjnego, lecz radni umocowani w radzie liczbą zdobytych w okręgach głosów. Co? Trudniej by było rządzić? Tak, bez wątpienia, ale to byłoby po prostu bardziej demokratyczne, bardziej przejrzyste i bez żadnych zobowiązań. A tak mamy burmistrza partyjnego, choć wybranego w wyborach bezpośrednich (od tego momentu legitymacja określająca ugrupowanie powinna leżeć głęboko w szufladzie), radnych gminnych wybranych w okręgach jednomandatowych, czyli także wyłonionych bezpośrednio, ale niestety, scementowanych wspólnymi interesami i wreszcie otoczkę partyjną, swoistą klientelę, której pazerność może skompromitować najzacniejszego nawet włodarza. A jeśli do tego, ten włodarz jest jeszcze lokalnym mentorem politycznym tego całego „folwarku”, to wtedy pozostają tylko łzy, rozpacz i zgrzytanie zębów.

To tylko kilka refleksji, rzuconych na gorąco po trzęsieniu ziemi w Piasecznie. Można by je na tym zakończyć, bo dosyć już padło gorzkich słów. Ale nie, jeszcze dodam zdań kilka. Otóż stowarzyszenia, panie Burmistrzu, nie są upolitycznione -a na pewno nie wszystkie. Sam należę do stowarzyszenia „Nasz Józefosław i Julianów” skupiającego wierzących i niewierzących, członków PO, PiS, ludowców, różnej maści malkontentów, ale też przepojonych entuzjazmem bezpartyjnych działaczy i wcale mi nie przeszkadza wspólnie z nimi zabiegać o sprawy mieszkańców. O jakich to „układach i koalicjach” z tymi stowarzyszeniami wspomniał Pan w „Przeglądzie”? Jeżeli nawet stowarzyszenie poprze jakiegoś partyjnego lidera myślącego podobnie, ale przy tym po prostu uczciwego człowieka, to czy to jest już układ polityczny? Czy słowo „bezinteresowność” już nie istnieje? Gorzej jeśli wyborcy, manipulowani przekazami tzw. pijarowców przestali myśleć samodzielnie i głosują w wyborach samorządowych na funkcjonariusza partyjnego, a nie na swego sąsiada, który od lat jest aktywny w inicjatywach na rzecz mieszkańców. Przypominam: gmina nie powinna stanowić upolitycznionej areny pełnej grasujących zwierząt politycznych, lecz być miejscem pracy ludzi działających u podstaw na rzecz obywateli.

Chyba, panie Burmistrzu obaj inaczej postrzegamy rzeczywistość. Próbuję pojąć Pana filozofię, bo rozumiem, że trzeba jakoś uzasadnić kierunek, w którym się kroczy. Mnie jako osobie niezależnej, której być może przyświeca niepoprawny idealizm na pewno łatwiej żyć na tym świecie. Mam po prostu mniej dylematów. Mnie interesuje tylko np. deptak do lasu, czy chodniki przy Julianowskiej , a Pan ma na głowie całą gminę i co gorsza, trzymając się terminologii zoologicznej, sporo wokół siebie zachłannych hien. Czy nie przyszedł wreszcie czas na pogłębioną refleksję nad słowami medalowego wieprza o imieniu (nomen omen) Major z powieści Orwella: „Towarzysze zastanówcie się czym jest to nasze życie”?.

A wracając do stowarzyszeń, chcę jeszcze raz mocno podkreślić. Ani ja ani tysiące społeczników ożywionych wspólnotą działań, nie ma nic wspólnego z obłudą, czyli z określeniem, które użył Pan, nazbyt swobodnie, w stosunku do ich aktywności. Aby była jasność, mówiąc o stowarzyszeniach nie myślę o pseudo politycznych efemerydach wyborczych, lecz o prawdziwych, spontanicznych zgromadzeniach ludzi dobrej woli, przez lata walczących w terenie z arogancją władzy i zabiegających o poprawę jakości życia mieszkańców bez oczekiwań na jakiekolwiek konfitury. Jestem przekonany, że po ostatnich doświadczeniach łatwiej będzie Panu wyciągać wnioski, ale… czy „ folwark” na to pozwoli?

Jan R. Krzyżewski – mieszkaniec Julianowa

Podoba ci się:

Komentarzy (9)

  1. Panie administratorze, może warto by umieścić gdzieś w widocznym miejscu link do głosowania na stronie NIVEA w sprawie placu zabaw przy Ogrodowej?! Póki co dajemy radę ale głosowanie polega na regularnym „klikaniu” na Józefosław.
    http://www.nivea.pl/Porady/ext/pl-PL/podworko?dpl=deeplink-podworko

    • szkoda, że musimy się prosić prywatnego sponsora o PLAC ZABAW :( gdzie są nasze podatki ?

  2. Prawda jest taka że ten portal wydaje się być jedynym niezależnym medium w naszej okolicy – tylko tutaj zwraca i punktuje się niekompetencje lub chwali dobre rozwiązania – ja przynajmniej zauważyłem że od czasu gdy portal pojawił się dużo w naszej okolicy zmieniło się na lepsze i mam nadzieję że nadal będzie pomagał nam ulepszać J&J. Dzięki Ci redakcjo :-)

    • I dlatego na portal i forumowiczów nasyłana jest czasem prokuratura.

  3. Tekst niezły, choć za bardzo metafizyczny i bez konkretów.

    Trochę z innej beczki :

    W konkursie NIVEA biorą udział setki albo nawet tysiące polskich miast i miasteczek.
    Szanse JJ są niewielkie…
    Ten konkurs to sprytny wybieg władz, które nie chcą budować obiecanych : placu zabaw i boisk na terenie ,,parku” przy Ogrodowej.
    Gdyby chcieli to zrealizowaliby to zadanie etapami np. w roku 2015 plac zabaw a w roku 2015 boiska itd.

    Jeśli chodzi o cenzurę to pamiętam jak jedna ( była) Radna jeszcze przed wyborami próbowała zamknąć mi usta i grozić na portalu J24 .
    Bez skutku na szczęście.

    • Wyborco, przeczytaj regulamin konkursu Podwórko Nivea i nie pisz bzdur. Placów zabaw będzie 40, dla czterdziestu finalistów. Jozefoslaw jest od kilku dni na miejscu 9, zaczynaliśmy od miejsca 14. Wystarczy utrzymać ten wynik i dzieci bedą miały ten plac. Klikajcie codziennie.

  4. Najczęsciej piszący w Przeglądzie Piaseczyńskim SOŁTYS DYNOWSKI TO MARIONETKA W REKACH Parti i za reklamę napisze wszystko.
    Proszę się nie dziwić ze nic na władzę nie dadzą napisać.

  5. Piotr
    Oczywiście klikamy i wygramy!
    Pożyjemy zobaczymy!
    Tradycyjnie wszystko w rękach mieszkańców.

    Realizacja placu zabaw i boisk w 20 tys. wsi JJ to absolutnie (podstawowy) obowiązek Gminy.
    Niestety Gmina się z niego wymiksowała a my jeszcze przyklaskujemy.

    Ciekawe gdzie zostanie wydana kasa, którą zaoszczędzą władze Gminy na budowie placu zabaw i boisk na terenie ,,parku” przy Ogrodowej?
    Niech zgadnę : kolejna koncepcja Holendrów lub Niemców , rozbudowa dworca w zastępstwie PKP, dofinansowanie dla OSP, nagrody, Górki Szymona dla Piaseczna itd.

    Swoją drogą ,czy ktoś wie kiedy zacznie się budowa parku ?
    Dziś to jeden wielki bajzel a mamy już wiosnę.

  6. Tak jest. Najlepiej siedzieć na doopie, gdakać i opluwać wszystkich dookoła. Tak trzymać!