Zzielenieć z odpadów

” Zzielenieć z odpadów ” – dla posiadaczy ogródków – Krzysztof Dynowski

Na listopadowej sesji Radni Gminy Piaseczno przyjęli „Uchwałę w sprawie ustalenia szczegółowego sposobu i zakresu świadczenia usług w zakresie odbierania i zagospodarowania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości i zagospodarowania tych odpadów.”

Uff. Niestety, tradycyjnie już, po długiej dyskusji stwierdzono, że może wszystko nie jest idealnie, ale trzeba to teraz uchwalić (w domyśle, chcecie tu siedzieć cały dzień?), a potem będziemy poprawiać… Po co więc Komisje Problemowe, na których powinno się to odpowiednio opracować? Sprzedaje się więc nam – mieszkańcom – kolejny bubel, który będzie sobie leżał i kwitł, aż zzielenieje. Z odpadów. Głównie zielonych, bo z nimi, jak się okazuje, jest najwięcej problemów.

21,25

Miłościwie nam panujący, w swej mądrości i miłości do mieszkańców terenów, na których występuje powierzchnia biologicznie czynna, ze szczególnym uwzględnieniem drzew, postanowili przydzielić nam limit odpadów zielonych na mieszkańca – 21,25 kg. To, jakże precyzyjne wyliczenie, jest podparte chyba tylko chęcią maksymalnego wydłużenia trasy śmieciarki, bo realia właściciela działki z ogrodem wyglądają zupełnie inaczej… żeby nie było, pozwoliłem sobie na mały eksperyment, którego wyniki przedstawiam:

Korzystając z pięknej pogody, wyszedłem do ogrodu, celem przywrócenia mu możliwie cywilizowanego wyglądu. Drzew już szczęśliwie za dużo nie mam, bo po zalaniach wszystko zdechło (dzięki Ci Gmino, za brak odwodnienia i tym samym pozbycie mnie problemu grabienia liści i przycinania gałęzi. Oraz cienia), ale coś tam się jeszcze ostało. Plus dzikie wino, trochę bluszczu i kilka iglaków. I trawnik. No dobra, do rzeczy. Wygrabienie przedstawionego na zdjęciu kawałeczka przed bramą (około 5 metrów kwadratowych) zajęło mi 5 minut. Pestka. Słonko świeci, kierowcy zwalniają na garbach, wygrabiona trawa cieszy żywą jeszcze zielenią. Zebrane w ten sposób liście i drobne gałązki pakuję do specjalnego pojemnika wielorazowego użytku. Zanim to jednak nastąpi, postępuję tak jak, wedle wszelkiej logiki, powinien postępować Pan ze śmieciarki.

Waga w 5 minut

Przede wszystkim, wyciągam z domu łazienkową wagę (zakładam, że będzie na wyposażeniu każdego auta [sic!]). Poszukuję możliwie równego miejsca, ustawiam na niej pojemnik i sprawdzam – sam pojemnik waży 0,1 kg, pojemnik mniej więcej w 2/3 wypełniony liśćmi waży 6,1 kg. Dobra efektywność, przez 5 minut zebrałem 6 kg liści. Obsługa śmieciarki będzie jeszcze teraz musiała wyjąć specjalny kajet – chyba, że im tablety kupią – i wpisać wyniki dokonanego pomiaru. Powinni też sprawdzić w specjalnej tabeli, ile kg oddałem już w tym roku – jeżeli przekroczę limit, nie mogą zabrać ode mnie odpadów zielonych tylko jadą dalej i wpisują, aby pod ten adres nie zajeżdżać już więcej. Tzn po komunalne dalej muszą, ale zielonych już nie… Tak zupełnie na marginesie warto dodać, że dokonanie pomiaru, sprawdzenie jego poprawności, potencjalnie znalezienie w kajecie odpowiedniej rubryczki, wpisanie, dodanie, ewentualne odebranie śmieci zajmuje porównywalnie tyle czasu, co wygrabienie i spakowanie rzeczonych liści, czyli niecałe 5 minut…

Pozostawiony sam sobie, nie mam wyjścia i zgodnie z obowiązującym prawem pakuję wory do auta (ponieważ nie jeżdżę ciężarówką, tylko małym hatchbackiem, do bagażnika wchodzą dwa pojemniki) i jadę do Sity w Piasecznie na Technicznej 4, by rzeczone odpady zielone bezpłatnie oddać. Jednocześnie cieszę się, że jestem młodym mężczyzną a nie starszą Panią czy Panem, gdyż, zgodnie z obowiązującym regulaminem, mam obowiązek samemu te odpadu wpakować do bądź na kontener (zależy, od stopnia jego wypełnienia). Zabieram więc pojemniki i wracam do siebie, by poświęcić kolejne 15 minut na grabienie i ponownie pojechać do Sity…

Oczywiście wypada tylko się cieszyć, że mieszkamy w 5 osób – dzięki temu, nasz roczny limit odpadów zielonych wynosi „aż” 106,25 kilograma! Oczywiście, opłaty też razy 5… Za to odbiór tylko raz na dwa tygodnie, maksymalnie dwa worki. Które, jak pokazał mój mały eksperyment, zapełniłem w 15 minut. Albo więc będę poświęcał 15 minut na dwa tygodnie na zbieranie odpadów zielonych, albo będę sam sobie woził do Sity po dwa woreczki, jak akurat nazbieram… Oczywiście, suche lato będzie sprzyjało redukcji wagowej, zaś propozycja kompostowania zmniejszy objętość, niemniej grozi powiększeniem masy… I tak am mortum usrandum…

W tak zwanym międzyczasie usiadłem sobie jeszcze nad odpowiednią Ustawą aby sprawdzić, czy wszystko to zgodnie z prawem? Zdecydowanie tak, gdyż w artykule 6r. Paragraf 3 Ustawy o utrzymaniu czystości w Gminach czytamy:

„Rada gminy określi, w drodze uchwały stanowiącej akt prawa miejscowego, szczegółowy sposób i zakres świadczenia usług w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości i zagospodarowania tych odpadów, w zamian za uiszczoną przez właściciela nieruchomości opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi, w szczególności ilość odpadów komunalnych odbieranych od właściciela nieruchomości, częstotliwość odbierania odpadów komunalnych od właściciela nieruchomości i sposób świadczenia usług przez punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych.”

Przyzwyczaiłem się już trochę, że gdy badam jakiś temat dotyczący Piaseczna, kończy się to wszystko dosyć smutno. Czas to zmienić! W poszukiwaniu happy endu udałem się do pobliskiego Konstancina, którego Regulamin utrzymania czystości dopuszcza, w okresach wiosennym – od dnia 15 marca do dnia 30 kwietnia oraz jesiennym – od dnia 1 października do dnia 15 listopada – palenie liści, igliwia i gałęzi. Może tam ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że jak się mieszka de facto w lesie (jak Zalesie Dolne czy Górne w Gminie Piaseczno), to liści i gałęzi produkuje się rocznie setki kilogramów, albo i więcej. I że najprostszą, najbardziej efektywną z ekonomicznego punktu widzenia i najbardziej tradycyjną formą pozbycia się tego „dobrobytu”, jest jego spalenie. Jak to nadal ma miejsce w wielu punktach naszej Gminy, ku uciesze rzeszy mniejszych czy większych palaczy ognisk, do których się zaliczam. Pozostawiam więc Szanownych Czytelników z pozytywnym i zdroworozsądkowym przykładem Konstancina, a sam idę „puścić dymka”, bo benzyna droga.

Krzysztof Dynowski


Podoba ci się:

Komentarzy (12)

  1. Hahahahah dobrze, że nie mam ogródka ;)

  2. Długi ten artykuł. Ale można przecież zrobić to trochę lepiej, bez ważenia, prowadzenia buchalterii przez kierowców ciężarówek. Każda z posesji dostaje raz w roku określoną liczbę worków na odpady zielone (np. trzeba się zgłosić do gminy gdzie ten fakt zostanie odnotowany). Worki mają odpowiedni nadruk. Mieszkaniec ‘za darmo’ może wystawić wypełnione worki wszystkie na raz lub raz na parę miesięcy jak mu wygodnie. Śmieciarze zabierają wystawione worki i już. Jak worków zabraknie to znaczy że wyczerpaliśmy limit. ‘System’ działa dopóki ktoś nie będzie podrabiał worków no ale co roku można zmieniać nadruk. Przypominam też że na własnej działce można palić produkty które na tej działce wyrosły a więc gałęzie a jak kto lubi się bawić to i suche liście. Dodatkowo można sobie kupić lub zrobić kompostownik gdzie część ściętej trawy i liści można zamienić w kompost i używać jako nawóz.

    • Niestety, taki system nie reguluje wprowadzonych ograniczeń wagowych… Do worka można napchać suchej trawy, albo mokrych liści i żołędzi…

      • A to jest jakiś problem ? Niech limit wagowy zostanie zamieniony na limit objętościowy. Nikt nigdy śmieci nie waży zawsze umowy dotyczą objętości (worki, pojemniki, kontenery). Lepiej się wcześniej z głupoty wycofać niż brnąć dalej udając że jest OK. Ponieważ nie ma darmowych obiadów więc za każdy sposób wywożenia zielonych odpadów i tak zapłacimy wiec należy stosować rozwiązania możliwie tanie i proste. Ważenie śmieci przez śmieciarza i prowadzenie księgowości kto ile oddał już śmieci nie ma sensu.

  3. Niby i można jeśli nie przeszkadza sąsiadom dym spaloncyh liści.

    • Wszystko można zrobić dobrze i źle, a i sąsiedzi jak dwa razy w roku ktoś spali ‘zielone’ odpady nie muszą zaraz wzywać straży miejskiej. Czasem dym i zapachy grilli chodzących na okrągło przez 6 miesięcy w roku bywa bardziej nieznośny niż dym z ogniska palony przy odpowiedniej pogodzie i wietrze. Oczywiście to co palimy musi być suche, nie można palić niczego zaraz po ścięciu.

      • A dlaczego nie można? A dlatego, że dym wtedy jest nie tylko przykry w zapachu, ale i toksyczny. I to było głównym powodem ograniczenia palenia liści. Suche gałązki od czasu do czasu można, kiełbaskę też można orzypiec. Byle nie za często!
        Hanna Krzyżewska

  4. Wszystko zależy jakod tego jak rozplanowane są ogródki, jaki jest rozkład domków. Palenie ognisk przy niektórych segmentach może być trudne ze względu na sąsiedztwo bloków (np. Ogrodowa, Wenus). Poza tym ogródki należa również do mieszkań parterowych i wtedy nawet grill nie zawsze jest wskazany.

  5. Eee, nie można. Miłościwie nam panujący radni zakazali palenia liści, gałęzi, traw, etc. Suchych, mokrych, obojętnie. Powoływanie się na ekologię, toksyczność dymu i cywilizowane zapisy europy zachodniej są dla mnie bezsensem. Najpewniej chodziło o to, żeby strażnicy miejscy nie musieli się zastanawiać, czy w ognisku są śmieci czy gałęzie – teraz nie można palić ognisk w ogóle. Kropka.

    W nowym projekcie regulaminu utrzymania czystości nie ma już, szczęśliwie, wzmianki o zakazie palenia – jest stwierdzenie, że powinny być, ale zakazu niet :)

  6. Ja uważam, że taki zakaz powinien być. Mieszkam w zielonej części Józefosławia, na mojej i okolicznych działkach jest bardzo dużo drzew, też liściastych. Jakby każdy z nas palił ogniska, jesienią byłoby nie do wytrzymania. I ekologicznie też nie. Na szczęście tylko niektórzy to robią. Taki zakaz obowiązuje np. w warszawskich gminach.
    Jest łatwy i tani sposób na pozbycie się zielonych odpadów w naszej gminie – można zakupić za 5zł specjalny worek 120l. lub też samemu zawieźć takie odpady (np. wypożyczoną przyczepką) – polecam ten sposób w przypadku większych ilości.
    Więcej na http://piaseczno.eu/index.php?&mnu=91&id=2760
    Mam nadzieję, że taka możliwość pozostanie w przyszłości, bo nie wyobrażam sobie zmieszczenia się w limicie 21,5 kg/os.

  7. Nie lepiej powiedzieć w Warszawie ? Co to są gminy warszawskie ? Śródmieście i Mokotów ? Uwaga! Warszawa, od 2002 roku, jest jednolitą gminą miejską.

  8. Wypalanie liści ok rozumiem kopci jak cholera, tylko skoro można rozpalać grille to równie dobrze można zrobić ognisko z samych gałązek. Nie rozumiem tego, bo idąc tym samym tropem niedługo zakażą nam palić w kominkach.