Las Kabacki

Piaseczyńskiej jesieni uroki

Przyszła do nas jesień. Dla wielu najpiękniejszy, choć melancholijny okres w roku. I faktycznie, kolorowe korony drzew i miękkie dywany pod nogami mają swój urok. Pozostaje tylko pytanie, co z tym pięknym „dobrobytem”, gdy już opadnie i zacznie gnić, zrobić.

Poruszając się w przestrzeni miejskiej „magię jesieni” dostrzeżemy co najwyżej na drzewach czy poboczach. Zgrabione hałdy liści leżą grzecznie i czekają na zwiezienie w miejsce, które zapewni im lepsze jutro i przerobi na kompost bądź energię cieplną. Z rzadka tylko, przy silnym wietrze, spacerując po alejkach, możemy usłyszeć za sobą małe szurające tornado – efekt przyjemny,zwłaszcza, gdy takie „zawirowanie” listowia i zebranych po drodze z chodnika papierków przejdzie przez nasze stopy i poleci gdzieś dalej.

\\\ W ogródku

Przyjdzie jednak czas, że – mieszkając w domu z ogrodem – będziemy musieli zmierzyć się z liśćmi, gałązkami, żołędziami i całą resztą „uroków jesieni”, które spadną na nasz wypielęgnowany trawnik. Właściciele zadbanych łąk bez grama cienia nie będą mieli na co narzekać, niemniej wszyscy inni, którzy dysponują jeszcze drzewami i nie prowadzą hurtowej produkcji kompostu, zmierzą się z problemem odpadów zielonych. Całe 32 worki na sezon kwiecień-listopad to często za mało nawet na samą skoszoną trawę, a co dopiero mówić o dorodnym dębie, który samymi żołędziami zapełni kilka worów… Co zrobić, gdy worków na bioodpady już nie ma, a liście nadal zalegają na posesjach?

\\\ Białe mgły

Powoli nad wsiami zaczynają się snuć białe mgły, wynikające bynajmniej nie tylko z faktu zjawisk atmosferycznych. Charakterystyczna konsystencja i intensywny zapach nie pozostawiają złudzeń – ludzie palą liście. Ta przyjęta od dawien dawna metoda utylizacji nadal jest powszechna. Poza tym trudno sobie wyobrazić, aby starsze małżeństwo poruszające się jakimś małym miejskim autkiem czy w ogóle rowerem wywoziło po jednym czy po dwa worki na ramie lub tylnej kanapie…
A tak to przynajmniej trochę ruchu i aktywności fizycznej… Ba, wielu mieszkańców czy gospodarzy w imię źle pojętego recyklingu czy też z pobudek czysto ekonomicznych, pali w piecach czym popadnie – kilogramami pieluch (niech poleżą dwa tygodnie w kuble, smród nie do zdzierżenia), butelkami plastikowymi (gnieść nie ma komu, a plastik dobrze rozpala) czy starymi oponami (ponoć te od ciągników trzymają najdłużej). A my, jak w piosence Wojciecha Młynarskiego, który zachęca – róbmy swoje! – dalej będziemy, w tej i innych materiach, trzymać się bardziej własnych przyzwyczajeń i nawyków niż stosować do coraz to nowszych przepisów, uchwał i regulaminów…

Krzysztof Dynowski

Przegląd Piaseczyński

Podoba ci się:

Komentarzy (3)

  1. Do Admina.
    Czemu ten niekomentowany artykuł nagle wskoczył znów na początek listy aktualności ?

  2. W ostatnim numerze Przeglądu opublikowano tylko jeden artykuł Dynowskiego. Czyżby jakaś kara za polityczne wycieczki i teraz tylko o przyrodzie będzie wymądrzanie się ?

  3. Jeżeli ktoś pali liście, powinno się wezwać straż miejską.